Świętowanie urodzin przedłużyło się, dlatego obiecanego
kulinarnego wpisu w sobotę nie było… Proszę o wyrozumiałość! Utknęłam w kuchni
przed planowanym przyjęciem rodzinnym – i już nie zdążyłam nic opublikować
przed przyjściem gości.
Chciałabym Wam dzisiaj przedstawić Aurelie, moją
przyjaciółkę z Francji, która nauczyła mnie nie tylko mówić po włosku, ale i
gotować. Studiowałyśmy i mieszkałyśmy razem w Turynie podczas wymiany
studenckiej w ramach programu „Erasmus” . Gdy przyjechałam do Włoch miałam za
sobą czteromiesięczny kurs gramatyki, ale z mówieniem miałam problemy. Aurelie
spadła mi z nieba! Nie mówiła po angielsku, a przecież musiałyśmy jakoś się ze
sobą porozumiewać okupując jeden pokój. I tak każdego dnia ćwiczyłam włoski,
opowiadałam jej codziennie co było na zajęciach, co nowego i zabawnego mi się
przydarzyło (a było sporo takich incydentów!), itp. – i tak, pod koniec mojego
pobytu potrafiłam już pokłócić się po włosku, wziąć udział w dyskusji na
zajęciach z historii sztuki i śmiało z każdym się dogadać.
Dodatkowo, więź między mną a Aurelie umocniła
się, gdy okazało się, że para Włochów, która wynajmowała nam pokój, próbowała oszukać
nas i wyłudzić od nas pieniądze. Było sporo nerwów (wizyta w konsulacie polskim,
interwencja na uniwersytecie, itp.) – ale miałyśmy w sobie oparcie. To było
najważniejsze.
To właśnie we Włoszech zaczęłam gotować.
Mieszkając z rodzicami nie odczuwałam potrzeby, aby rozwijać kulinarne
zdolności – wręcz nie lubiłam dni, w których musiałam odciążyć mamę w kuchni (a
nigdy nie były to zaawansowane czynności!). Lucy wręczyła mi przed wyjazdem
książkę kucharską, moją dzisiejszą „skarbnicę wiedzy”. Moim pierwszym daniem,
ugotowanym w Turynie, była zupa pomidorowa – współlokatorzy poznali moją
warzywną miksturę jako typowe polskie danie – podobno bardzo im smakowała, mimo
iż smak baaardzo odbiegał od „oryginału”!!! Aurelie zainspirowała mnie. Na
początku każda z nas gotowała na własny użytek, ale pod koniec „Ersamusa”
planowałyśmy wspólnie nasze posiłki. Do specjałów Aurelie należał „kurczak po
francusku” (tak go sobie nazwałam i pod taką nazwą zna go moja rodzina i
przyjaciele), tarta serowa i babeczki z „tajnym”
nadzieniem.
|
Ja i Aurelie, Turyn 2010 |
|
|
Na przyjęcie urodzinowe przygotowałam: ciasto „lodowiec”
według przepisu mojej babci, babeczki według przepisu Aurelie i „papryki
nadziewane seksapilem” z przepisu Macieja Moroza, który zaprezentował właśnie
to danie w jednym z odcinków programu „Ugotowani”. Uwielbiam eksperymentować w
kuchni i wprowadzać nowości do jadłospisu. Myślę też, że jestem bardzo „odważna”
serwując gościom potrawy, których wcześniej nie robiłam! Z powyższej listy taką
„świeżynką” był dla mnie "lodowiec".
|
Lodowiec - z przepisu babci Marysi |
|
Przepis:
|
Robimy galaretkę o smaku truskawkowym / wiśniowym - zostawiamy do wystygnięcia, wkładamy do lodówki, aby lekko stężała (jak zacznie tężeć należy ją roztrzepywać widelcem) |
|
Na dnie tortownicy układamy biszkopty "w parasolkę" (na sztorc, ale mnie zabrakło biszkoptów, więc poukładałam je na płasko), luki wypełniamy herbatnikami | | | | | | | | | | | | | | | | | | |
|
Biszkopty "ponczujemy", to znaczy skrapiamy łyżką kawy :-) (można to zrobić delikatnie palcami); robimy masę: | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | |
|
4 żółtka ucieramy lub miksujemy z 4 łyżkami cukru |
|
Dodajemy 1 łyżkę kopiatą mąki ziemniaczanej - po trochę - i miksujemy |
|
|
Zostawiamy masę i oddzielnie: należy ugotować 1 szklankę mleka z 1 cukrem waniliowym --> cukier wsypywać na gotujące mleko, tym mlekiem zalewamy masę i gotujemy 3 minuty cały czas pilnując, żeby się kluski nie zrobiły :-) ! Całość zostawiamy do wystygnięcia. | | |
|
|
Na zdjęciu u góry: oddzielnie ucieramy kostkę PALMY (oryginalnie w przepisie jest masło, ale babcia dodaje PALMĘ) |
|
|
Do utartej Palmy dodajemy po łyżce masy {tego "budyniu"} (ma być zimna!) - pod koniec ucierania wlewamy pół szklanki kwaśnej śmietany 18% - i znów miksujemy ; WAŻNE: śmietana i Palma nie mogą być z lodówki, muszą trochę "odstać" |
|
|
WAŻNE: masa powinna być "jak kiełbasa" - gęsta, nie taka jak na zdjęciu powyżej :-) Ja o tym zapomniałam i trochę za krótko ucierałam :-) Ale wyszło! ;) |
|
Masę wykładamy na biszkopty po łyżce dookoła, na wierzch kładziemy brzoskwinie (odcedzone wcześniej na sitku) |
|
|
Całość zalewamy tężejącą galaretką i wkładamy do lodówki :-) |
Poniżej przedstawiam zdjęcia Aurelie podczas przygotowywania babeczek. Pierwotnie miałam zamiar umieścić przepis, ale przecież jest to autorska "ricetta" Aurelie, więc powinnam wcześniej zapytać o pozwolenie. Moja francuska przyjaciółka studiowała prawo, ale jej marzeniem było założenie i prowadzenie własnej cukierni.
|
Aurelie podczas przygotowywania babeczek... Mniam! |
|
Babeczki wykonane przez Aurelie |
|
|
I moje babeczki. Nie udało mi się kupić aluminiowych foremek, skorzystałam z papierowych... |
|
I na koniec przedstawiam "papryki nadziewane seksapilem" z przepisu Macieja Moroza, bohatera programu "Ugotowani":
Na farsz składają się: ryż brązowy: jedna lub dwie saszetki - w zależności na ile osób przygotowujemy, paczka lub siatka pieczarek, 2-3 jajka, 1 puszka lub 2 pomidorów, cebule, 3 ząbki czosnku, 3 łyżki keczupu, 2 łyżeczki oregano, 1 łyżeczka tymianku, kawałek ostrego sera (ja daję ser czedar) - do posypania na wierzch, natka pietruszki (ja nie daję, bo mój mąż nie przepada za pietruszką), sól i pieprz. Ja dodałam mięsny składnik w postaci kawałków kurczaka. Oryginalny przepis z proporcjami dla 4 osób znajdziecie tutaj:
http://ugotowani.tvn.pl/przepisy/zupa-cebulowa-papryka-brzoskwinie-i-melony-czyli-uwodzicielski-stol-macieja,37671,1.html
Przyjęcie urodzinowe udało się! Oprócz potraw, przygotowałam prezentację złożoną z moich zdjęć - od dzieciństwa do teraz. Chciałabym się również z Wami podzielić drobną cząstką tego "dzieła". Wiecie jak obecnie wyglądam, dlatego przedstawiam kilka fotek z dzieciństwa:
|
Lubiłam jeść :-) |
|
"Zerówka", sweterek zrobiła dla mnie Lucy - na drutach |
|
I jedno z moich ulubionych zdjęć: ja zapłakana, a moja siostra w najlepsze pije oranżadę ! :-) |
I tym miłym akcentem żegnam się z Wami - i do usłyszenia!
Martyna