środa, 19 września 2012

Czy można nad tym przejść do PORZĄDKU dziennego?!




Czy można zlekceważyć istnienie namacalnej strefy naszego życia: mozolnego i żmudnego dbania o dom i jego mieszkańców – obszaru stojącego w opozycji do strefy emocjonalnej, duchowej, ale systematycznie wyciskającego piętno na naszej codzienności?  Czy można przejść do PORZĄDKU dziennego nad nieporządkiem: stertą otaczających nas rzeczy, szukających swojego miejsca jeśli nie globalnie - na ziemi, to chociaż lokalnie – w naszym mieszkaniu?! U mnie na PORZĄDKU dziennym było szukanie zaginionych przedmiotów, które najwyraźniej ktoś mi złośliwie SPRZĄTNĄŁ sprzed nosa… Trudno było mi cokolwiek znaleźć pod stertą ubrań kłębiących się na komodzie. Mój mąż zaczął sobie żartować, że jestem typem „zbieracza” – człowieka, który gromadzi przedmioty i ostatecznie zostaje przez nie zdominowany. Sytuacja nigdy nie była groźna, raczej zabawna: raz popłakałam się ze śmiechu na widok mojej „kupki szczęścia”, to jest nagromadzonych w jednym miejscu ubrań. 

Postanowiłam zmienić swoje podejście do sprzątania i istoty dbania o dom. Co prawda sprzątanie samo w sobie nigdy nie wydawało mi się ambitnym i godnym uwagi zadaniem. Miałam ważniejsze rzeczy do roboty… Zrozumiałam jednak, że nasz dom jest w pewnym sensie emanacją naszej osobowości, że pod namacalnym nieporządkiem panującym w mieszkaniu kryje się coś więcej. Nie jest to zresztą moja odkrywcza myśl – mówiły o tym w swoich programach Anthea Turner i Małgorzata Rozenek („Perfekcyjna pani domu”).  I moja babcia! :-) Moja lektura na dzisiejszy wieczór ma za zadanie pogłębić te refleksje i pomóc mi w codziennym życiu. 


Oczywiście są ciekawsze pozycje na rynku wydawniczym ( i ja, jako absolwentka polonistyki, coś o tym wiem), ale jest we mnie silna chęć zgłębiania tematu od podstaw. Jak napisała A. Turner - jesteśmy teraz wyedukowane, wyemancypowane i jakby nie godzi nam się poruszać tak trywialnych kwestii, ale do diabła z tym! Przecież niezmiernie ważne jest to jak i w jakim otoczeniu żyjemy, bo to wpływa na jakość naszego życia i na nasze relacje!
A akurat dziś dostaliśmy w prezencie od naszej kochanej koleżanki Awy dwa spersonalizowane fartuszki. Więcej prac Awy można zobaczyć na jej stronie ewelinakabaczynska.com

Wykonanie: ewelinakabaczynska.com

Wykonanie: ewelinakabaczynska.com
Zdjęcie na samej górze przedstawia fartuszek, który służył mi do tej pory. Dostałam go od moich przyjaciółek na urodziny.
Martyna

3 komentarze:

  1. Nie dajcie się zwariować, fartuszki śliczne ja jednak na fartuszki mam "uczulenie" :)

    Wyłączcie sobie "obrazki" przy komentarzach jeśli mogę radzić

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja rowniez absolutnie nie ogarniam tego co sie w moim domu dzieje, od jakiegos dluzszego czasu spedza mi to sen z powiek...jak wiele bym nie zrobia efektu na drugi dzien nie widac..po prostu syzyfowa praca. Nie lubie sprzatac, nigdy nie lubilam natomiast jeszcze bardziej nie lubie sprzatac wtedy kiedy robie to sama, chyba przydalby mi sie drugi fartuszek dla mojego mezczyzny wtedy moze efekt bylby inny, :))))

    pozdrawiam Kasia (Magda rowniez sle pozdrowienia)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh, Kasiu, ten drugi fartuszek nie będzie u nas często używany na "modelu" ha ha, może kiedy mój mąż będzie przygotowywał ulubioną kukurydzę :D U mnie sytuacja wygląda podobnie ze sprzątaniem, ale podjęłam ważną decyzję, że od teraz będę odkładać rzeczy na miejsce (pierwszy krok)... Trening czyni mistrza ;) Pozdrawiamy!!!

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :)